czwartek, 10 czerwca 2010

Upał

No upał.
a my wyjeżdżamy na wakacje, oczywiście wszystko na ostatnią chwilę.
W czoraj byłam znowu w Białymstoku, z tym, ze spóźniłam się na pociąg (a miałam mówić pierwsza). No nic, dojechałam, powidziałam na końcu, wróciłam.
Umęczona straszliwie, a ten brutal każe mi się pakować!!!! Bo dzisiaj wyjeżdżamy. No i co z tego,że dzisiaj, dzisiaj to jest do północy nie??? Mogę wrócić z pracy, spakować się i Kronopia i kota i wyjechać, jak ludzie wieczorkiem. To nie. Zaraz po pracy ma być. Tyran i nazista.
Spakowałam. Siebie na łódkę, dziecko na wakacje do Babci. Wyrodna matka. Wczoraj. I jeszcze miałam seans tortur z depilatorem. I zrobiłam pedicure.
Do pełnego diabli srają, jak mawiają w okolicach Żywca. Poszłam dzisiaj po te pieprzone kartki do głosowania, bo wracać będziemy 20, może zdążymy, a może nie i może moglibyśmy zagłosować gdzieś po drodze.
Wpadłam jak burza o godzinie 8:00 do Ratusza, a tam: "rejestr wyborców i wydawanie kart do głosowania - usługa niedostępna". Matka mnie zabije i wydziedziczy.

Do tego Stefan mi się zalągł, muszę go stanowczo odstawić od piersi. Stefan to klient. Dzwoni cały czas , po 21 też, jak byłam w poniedziałek chora, to też. Doszłam do wniosku, ze stanowię dla niego namiastkę normalnych kontaktów międzyludzkich, bo chyba jest samotny, ale takie kontakty z klientem to nienormalne. Dla własnego dobra psychicznego, zanim wymusi na mnie obietnicę zrobienia czegoś stanowczo wykraczającego poza moje kompetencje, muszę przeciąć relację.
Urlop to dobry moment. Wyłączę komórkę, ustawię autorespondera na mailu.

W biurze pogrom, z pięcioosobowego zespołu zostały nas dwie sztuki, więc przed urlopem muszę mnóstwo rzeczy pozapinać. Ahoj.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz