Wystroiłam się jak szczur na otwarcie kanału i wybieram się do pracy zawieźć zwolnienie.
I jakoś nie mogę się zebrać. Bo czeka mnie: godzinna podróż, rozmowa z szefową, rozmowa z współpracownikami, setki pytań. Kolejna podróż, do głównej siedziby, rozmowa z kadrami. Ponad godzinny powrót. Z różnych względów muszę być w obu miejscach.
I tak siedzę kamieniem, zegar tyka, kot miauczy, bo nie lubi niejasnych sytuacji.
No ruszże się, gruba!
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Wynocha, wynocha, sio! Daj kotu pożyć!
OdpowiedzUsuńJak ja Cie rozumiem, jak mam dzien wolny, to sila mnie nie mozna ruszyc z chalupy:)) A Ty preciez na chorobowym, to jeszcze bardziej swiety dzien od dnia wolnego:)
OdpowiedzUsuńLorenza: Kot też ma prawo do prywatnego życia i chwili sam na sam, nie? :-)
OdpowiedzUsuńStar: no właśnie. A ja się teraz zrobiłąm taka.... ociężała.