wtorek, 8 marca 2011

Wystroiłam się jak szczur na otwarcie kanału i wybieram się do pracy zawieźć zwolnienie.

I jakoś nie mogę się zebrać. Bo czeka mnie: godzinna podróż, rozmowa z szefową, rozmowa z współpracownikami, setki pytań. Kolejna podróż, do głównej siedziby, rozmowa z kadrami. Ponad godzinny powrót. Z różnych względów muszę być w obu miejscach.

I tak siedzę kamieniem, zegar tyka, kot miauczy, bo nie lubi niejasnych sytuacji.

No ruszże się, gruba!

3 komentarze:

  1. Wynocha, wynocha, sio! Daj kotu pożyć!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak ja Cie rozumiem, jak mam dzien wolny, to sila mnie nie mozna ruszyc z chalupy:)) A Ty preciez na chorobowym, to jeszcze bardziej swiety dzien od dnia wolnego:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Lorenza: Kot też ma prawo do prywatnego życia i chwili sam na sam, nie? :-)

    Star: no właśnie. A ja się teraz zrobiłąm taka.... ociężała.

    OdpowiedzUsuń