Byłam prawie tydzień w Tel Avivie, przegapiłam pierwszy występ Kronopia z okazji dnia matki (w ogóle pierwszy).
W międzyczasie się przechorowałam, więc mój udział w spotkaniach i ustaleniach był symboliczny (nie mówiąc o życiu towarzyskim i jakimkolwiek zwiedzaniu).
Wczoraj miałam lot łączony, z przesiadką we Wiedniu. Samolot z Tel Avivu się spóźnił, mimo spektakularnego biegu przez bramki, schody, checki, etc, nie zdążyłam. Polecieli beze mnie.
Na pociechę dostałam pokój w hotelu i bilet na dzisiaj rano.
Od wczoraj potwornie boli mnie głowa.
Mała Żabka czeka od środy.
Co jeszcze może pójść nie tak?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz