Prawo do ciepłego, bezpiecznego domu obejmuje również prawo do czystego domu, w którym nie grożą dziecku żadne roztocza - mantruję wywijając odkurzaczem, mopem i ścierką. Przekonuję sama siebie, że moja praca ma sens.
"Ja Ci pomogę!" Kronopio leci z sypialni na dźwięk naczyń wkładanych do zmywarki, sygnał zakończenia pracy pralki, na widok mokrych szmat do powieszenia. "Ja ci pomogę" i skwapliwie przysuwa sobie krzesło do blatu, żeby następnie wysypać kakao, rozlać wodę, wsadzić sobie czubatą łyżeczkę cukru do buzi: "Ljubim ciukiej" - wyznaje z rozbrajającą szczerością. "Nie wolno jeść cukru, od tego psują się zęby". Zabieram cukierniczkę i chowam na najwyższą półkę w szafce. Czy nie jest to zaproszenie do wspinania się dalej? Tak, aby matce miękły kolana?
"Co robiłeś w żłobku? Byłeś na spacerze? Lepiłeś bałwana?" Rozbieram go z kombinezonu, przytulam rozgrzaną twarz do zimnego czerwonego policzka. "Jepiłem" potwierdza - "..patsi psiez okno na bałwana, bałwan jśni w słońcu... jutjo ujepi jeście więksiego bałwana" - Kronopio leci z tekstem z bajki o Kamyczku. Śmieję się, nie sposób się od niego czegokolwiek dowiedzieć na temat jego prywatnego, żłobkowego życia. Na pytania otwarte nie odpowiada, na pytania zamknięte odpowiada twierdząco."mamo, ciemu się śmiejeś?" - przywołuje mnie do porządku.
Czaję się z lepieniem pierwszego bałwanka w życiu Ewciuni, mam już odłożoną marchewkę ale problem z węgielkami - skąd wytrzasnąć węgielki na oczki?
OdpowiedzUsuń:-)
OdpowiedzUsuńKoło mojej pracy jest sterta węgla - mamy własną kotłownię (tak wyglądają teorie o czystych technologiach węglowych w praktyce)i arechetypowego palacza - stamtąd można.
Ale wiesz, Klu w moim dzieciństwie nie było już węgla - dawaliśmy buraki, albo ziemniaki, albo kamenie, albo cokolwiek. Trochę wyobraźni!
Gorzej było z garnkiem. Garnków było mało, dziurawe zazwyczaj wyrzucano od razu i doprosić się nie można było o garnek na kapelusz...
Ależ muszą być węgielki - cóż to za bałwanek z jakimiś ersatzami (żaden bałwanek)? Podaj adres tej sterty węgielnej - podkradnę ;-)
OdpowiedzUsuńZa kapelutek może robić stara rozwalona doniczka.
A buraczków panienki używały do robienia sobie kolorków na policzkach ...
ps. wpadłem na pomysła - jeśli Ty zawiedziesz, pojadę na działkę, a tam na palenisku ogniskowym pozostały węgielki podrewniane.
Jaka doniczka!!!
OdpowiedzUsuńKapelusz musi być z garnka!!! Z dwoma uchami!!!
:-))))
wiedziałem, że wejdziesz w pułapkę, którą zastawiłem ;-)
OdpowiedzUsuń