Koło piątej zbudziło mnie coś. Nie bardzo wiem co, ale coś. Potem Chrabąszcz kaszlał. I kaszlał. Potem Kronopio jęknął przez sen. Chwilę czekałam ze wstrzymanym oddechem, ale nie powtórzyło się. Urwis znalazł jakąś drewnianą kulkę do toczenia po podłodze (skąd u nas drewniane kulki?). Zerwałam się, że znaleźć, zabrać i schować, ale nie znalazłam. Potem przypomniało mi się szkolenie, które przygotowuję. I ćwiczenie numer trzy, które wymyśliłam, a które chyba nie bardzo ma sens. Potem Chrabąszcz znowu zakaszlał. I się rozkaszlal. Kiedy się uspokoił pomyślalam, że jak znowu zacznie to przyniosę mu syrop. Znowu zakaszlał. Słowo się rzekło, powędrowałąm do kuchni, przyniosłam syrop i zapodałam Chrabąszczowi.Potem zacisnęłam powieki, chyba nawet przysnęłam na chwilę, ale Urwis znalazł znowu kulkę... ja jej znowu nie znalazłam.
O siódmej Kronopio zawaolał mnie rozpaczliwie. Okazało się, że znowu nie zdążył i jest cały mokry. Rozebrałam, przyniiosłam do naszego łóżka, ubrałam mimo protestów, włączyłam bajkę. "Mamo kakało!". Zrobiłam kakao, zganiłam za formę. "Juś wypiłem" - zakomunikował mi po 5 minutach - "juś się uspokiłem" - za chwilę.
Wstaliśmy, zrobiłam sobie kawę, Chrabąszczowi herbatę i kanapki, śniadanko dla Kronopia. Nastawiłam rosół, puściłam pralkę, otworzyłam plik w komputerze. Była 7.35.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Jak dotąd monteewerestową rekordzistką w żponinym oddaniu mężowi była niegdysiejsza moja szefowa, która opowiadała, że tak bardzo dbała o męża, że gdy on wstawał nocą by załatwić potrzeby, ona dźwigała się z współnego łóżka i wygladzała mu prześcieradło...
OdpowiedzUsuńOd Teraz Melisso Ty jesteś niedościgłym ideałem ;-)
znam to-najpierw nie mogę usnąć jak już usnę to o drugiej w nocy Tymo wychodzi z łózka siada na moim i każe włączyć bajki, w końcu zasypia ale śpi ze mną do piątej, potem tylko trzeba uważać żeby nie siedzieć w cieple bo kawa na mnie nie działa
OdpowiedzUsuńKlu: nie pomyślałabym, że można na to w ten sposób patrzeć. Dla mnie podanie choremu syropu jest oczywiste...
OdpowiedzUsuńVestigia: kiedyś dorosną. I wtedy nie będziemy ich mogły zerwać do szkoły ;-)
Ależ to cnota - żaden wstyd ;-)
OdpowiedzUsuńOj tak, masz racje kiedys dorosna, kiedys sie wyprowadza i te upierdliwe nieprzespane noce pozostana milym wspomnieniem:))
OdpowiedzUsuń