piątek, 9 kwietnia 2010

Wiosenne roztargnienie

Jakaś taka chodzę nieprzytomna. Wczoraj zgubiłam się na Polach Mokotowskich i dodałam sobie niezły kilometr, co jest wyjątkową sztuką, ponieważ trasę mam następującą: prosto, prosto, prosto. Pod warunkiem , że się skręci we właściwą alejkę. No cóż.
Potem o 10 wieczorem przypomniałam sobie, ze dzisiaj upływa termin wypełniania on-line formularzy do przedszkola. Państwowego, oczywiście. Wiec w szalonym pośpiechu wypełniłam, oczywiście do końca nie jestem pewna, czy wybrałam właściwie przedszkola i czy należycie zmaksymalizowałam szanse Kronopia na dostanie się. Co na przykład powinno się napisać w rubryczce „dodatkowe informacje o dziecku”? Miałam ochotę napisać: „Krzyś jest miły”. Albo czy pisać o tym, że ma epi? Czy dyrektorka przedszkola nie będzie uprzedzona? (nie czarujmy się, system, systemem, ale w przypadku dzieci bez punktów za niepełnosprawność rodziców, samotne rodzicielstwo i starsze rodzeństwo w przedszkolu, to ona ma decydujący głos). Bo niby z tą epi to wszystko OK, ale z drugiej strony… Takie dziecko może budzić podejrzenia, ze coś z nim jest nie tak, pewnie jest trudne, upośledzone i nagminnie miewa napady.
Do tego można wybrać 10 przedszkoli. Ale czy to nie spowoduje podejrzenia, że w gruncie rzeczy jest nam wszystko jedno, gdzie dziecko się dostanie, i nie spowoduje to odrzucenia w tzw. „przedszkolu pierwszego wyboru”? Ale jak wybierzemy mniej, to jeżeli w żadnym z przedszkoli na naszej liście się nie zakwalifikuje, to nie zakwalifikuje się wcale.
Trudne wybory, a ja wszystko na ostatnią chwilę.

Po czym cały wieczór martwiłam się, że nie kupiłam sobie szamponu, dopiero rano przypomniałam sobie, że jasne, że zakupiłam, jak byłam w sklepie podczas przerwy na lunch i on cały czas leży spokojnie w mojej torebce, i to jest to, co mi tak strasznie ciąży w tej torebce…

A dzisiaj rano tak się zamyśliłam, że wysiadłam o jeden przystanek za wcześnie w metrze. I zorientowałam się, ze coś jest nie tak, dopiero po przejściu bramek, jak nie znalazłam cukierni, w której zamierzałam kupić croissanta. Ale nadal myślałam, że jestem na właściwej stacji, tylko, ze może poszłam nie do tego wyjścia co trzeba. Dopiero wskazówka na Plac Zbawiciela uświadomiła mi, że Plac Zbawiciela to nie tutaj.

I jak ja w tej sytuacji mam podołać poważniejszym obowiązkom?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz