wtorek, 23 sierpnia 2011

Tym razem serio

Należę do rodziny bez nazwiska. Do długiej linii kobiet, które na tle różnych zawirowań historycznych przekazują sobie nieokreślone, kulturowe "coś", co można by w braku lepszego określenia nazwać tradycją. Tradycje się zmieniają, mody i style również, zmieniają się nasze nazwiska (bo nie mamy własnego!), ale zostaje to "coś" - wiedza o przodkiniach?

Historia mojej rodziny to temat nie na teraz, w każdym razie sięga czasów mojej praprababki Katarzyny, zwanej Babcią Kasią. Potem była jej córka - Babcia Nusia i jej córka - Babcia Basia i jej córka, a moja matka. Każda z tych kobiet była odważna, samodzielna (na skutek prywatnych perypetii, albo dziejowych).

I dlatego szlag mnie trafił, jak w sobotę na pogrzebie mojej Babci ksiądz był uprzejmy tytułować ją "Jego Żoną Janiną". Dziadek zmarł trzydzieści pięć lat temu, a Babcia nawet (a zwłaszcza) jeszcze za jego życia nie miała w sobie nic z bluszcza!

Brak córki jest dla mnie tym, czym dla faceta brak syna. Oczywiście, nie mogłabym jej przekazać nazwiska, ale właśnie imię - Janina - które nosimy wszystkie, niektóre jako pierwsze, inne jako drugie imię. Oraz to "coś". Facetom jest łatwiej - łatwo wyobrazić sobie gościa, który mówi mój prapradziadek Iksiński, mój pradziadek Iksiński, etc. Wobec tego wychodząc za mąż nie zostawiłam sobie nazwiska mojego ojca - to byłoby bez znaczenia.

Mam tylko nadzieję, że nikt nie zechce tytułować mnie ani za życia, ani potem Jego Żoną. Bo wstanę i zrobię skandal na własnym pogrzebie.

8 komentarzy:

  1. Amerykanizacja polskiego kociola!!!
    Tyle przychodzi mi do glowy:)) Wiesz, jak wyszlam tutaj za maz, to na pierwsze z brzegu swieta moj tesc przyslal kartke swiateczna, a na kopercie widnialo: "Mr & Mrs oraz imie i nazwisko mojego nowego meza" Wkurwa dostalam i przy najblizszej okazji zrobilam tesciowi wyklad, ze ja owszem poslubilam bylam jego syna, ale nie przeszlam operacji zmiany plci:)) Od tamtej pory tesc pisze na kopertach "Mrs moje imie i dwa nazwiska" i ponizej "Mr imie i nazwisko swojego syna".
    Jak widac walka o emancypacje ciagle trwa:))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Też miałam babcię Janinę i w sumie niezwykła to była kobieta, choć zwykła na pozór. Bardzo za nią tęsknię. Przykro mi, że u Ciebie pogrzeb. I mogłoby się wydawać, że w XXI wieku kobieta już nie będzie tylko "jego żoną", a jednak.

    OdpowiedzUsuń
  3. Star: A ja myślę, że to niestety typowe dla naszej kultury - nie objawia się tak jak w Stanach Mr & Ms Steve Jones, ale dotyczy tego samego - kobieta jest tylko dodatkiem do faceta. Wszystkie inne układy są wynaturzeniem. Od urodzenia słyszę przecież: Markowie, Maćkowie, Tadziowie, etc. a nigdy nie tworzy się takich potworków językowych od imienia kobiety.

    OdpowiedzUsuń
  4. Masz racje, jeszcze daleka droga do rownosci:))
    Tutaj co raz czesciej dziewczyny wychodzac za maz zachwuja swoje wlasne nazwisko rodowe. Ale co z tego? Jak i tak od dnia slubu bedzie tytulowana Mrs Steve Jones, jak napisalas:)

    OdpowiedzUsuń
  5. Szczęśliwie u nas pani to pani i nikt nie pyta czy "pani" czy może "panna".

    OdpowiedzUsuń
  6. Janina - piękne imię.Moja babcia je nosiła;).I po latach żałuję że choć nie dali mi takiego na drugie....

    OdpowiedzUsuń
  7. Star: Zachowują nazwisko rodowe - ale zważ, że jest to nazwisko ojca, nie matki ;-). Czyli tak, czy inaczej od faceta.

    Lorenza: A zawdzięczamy to... komunizmowi, bo przed wojną, o ile się orientuję było rozróżnienie na pani i panna. Ale komunizm zrobił sporo dla równouprawnienia, serio, serio. Może niekoniecznie celowo.

    Tuv: ja przez długi czas żałowałam, że nie mam tak na pierwsze :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. Janino (drugiego imienia)- rewelacyjna, nieprzegadana, trafiająca w sedno notka - ileż w niej uzasadnionej babskiej dumy, mądrości i jakiż bagaż nostalgii wraz z sentymentem. Jestem pod WRAŻENIEM.
    To bardzo WAŻNA notka!

    OdpowiedzUsuń